Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stargardzki celebryta lat minionych. Wspomnienie o Jasiu

Krzysztof Żyto
Był inny. Znał Go niemal każdy, kto mieszkał w Stargardzie w latach 60, 70 i 80-tych. Teraz mówimy pan Janek, ale wtedy wielu nie mówiło o nim inaczej jak „głupi Jasiu”. Dlaczego?

Ostatnio, na robiącej furorę wśród młodych stargardzian stronie „Nieznany Stargard" na facebooku (www.facebook.com/StargardNieznany ), ukazały się trzy fotografie z jego wizerunkiem i zaraz mnóstwo komentarzy dzisiejszych stargardzian.

Autorem zdjęć jest Kazimierz Sosin. Wielkie dzięki dla autora zdjęć za przypomnienie postaci jakże charakterystycznego stargardzianina. Kazimierz potwierdził mi, że mimo niechęci pana Janka uzyskał jego zgodę na zrobienie mu kilku fotografii w 1984 roku. To wszystko skłoniło mnie do napisania kilku zdań wspomnień o tej interesującej postaci Stargardu drugiej połowy XX wieku.

Reakcje na jego osobę były takie, jak ówczesne społeczeństwo. Ludzie odnosili się do pana Janka pokazując swoje uprzedzenia, a co najmniej niezrozumienie. Wśród stargardzian budził skrajne reakcje. Jedni podziwiali go za niezwykłe walory umysłowe, drudzy wyszydzali za niechlujny ubiór i dziwne reakcje. Dzieci często drwiły z niego obrzucając różnego typu obraźliwymi epitetami. Zwykle nie reagował, ale potrafił się po ludzku zdenerwować.

Potrafił rozwiązywać trudne zadania matematyczne. Chodził majestatycznie po mieście ze swoimi psami pchając wózek pełen swoich bogactw. A były to książki, stare gazety i różnego rodzaju pamiątki lat minionych. Wystawiał je najczęściej na murku pawilonu handlowego Milenium na ul. Buczka.Większość stargardzian nie znało nawet jego nazwiska, a tym bardziej tragicznej historii życia.

A nazywał się Jan Garlicki. Urodzony w 1925 roku przybył z rodzicami i rodzeństwem do Stargardu po wojnie wraz z wojskiem. Jego życie było pełne tajemniczości. To, co tu piszę to informacje zasłyszane, częściowo niesprawdzone. Jednak opieram się także na relacjach ludzi, którzy pamiętają rodzinę Garlickich.

Garliccy mieszkali w okolicach ulicy Armii Ludowej, a także koło restauracji Pomorzanka na ul. Czarnieckiego. Mama była sanitariuszką w wojsku, siostra także. Ojciec był urzędnikiem (powiatowym lub miejskim) – moja mama pamięta, jak w kapeluszu spacerował po ul. Czarnieckiego. Ale znam relację, że był dyrektorem szpitala. A może w różnym czasie sprawował różne funkcje.
- Taki porządny człowiek, a tak go przygniotła rodzinna tragedia - taką przed laty zasłyszaną opinię o panu Garlickim pamięta ponad 80-letnia stargardzianka.

Według zasłyszanych relacji powodem dziwnego zachowania się Jasia, ale także jego rodziny była rodzinna tragedia. Co się dokładnie stało tego nie wiem. Jednak idąc za wspomnieniami mojej mamy dotarłem na kwaterę saperów na stargardzkim cmentarzu. Bo według mojej mamy tam powinien być grób matki Jasia. Znalazłem ją. Na tablicy można przeczytać: Wilhelmina Garlicka, zawodowa pielęgniarka LWP. Odznaczona srebrnym krzyżem zasługi, żyła lat 54 i data śmierci 4 września 1949 rok. Obok jest kolejna mogiła rodziny Garlickich. Elwira Garlicka pielęgniarka LWP oddziału zakaźnego radzieckiego szpitala wojskowego żyła lat 19, data śmierci 4 stycznia 1947 roku.

Nie znam przyczyn ani okoliczności śmierci bliskich pana Janka. Jednak z pewnością śmierć siostry w wieku 19 lat (pracowała na oddziale zakaźnym) i mamy to fakty tragiczne dla każdego człowieka. One z dużą dozą prawdopodobieństwa miały wpływ na jego psychikę.

Siostra Jasia w latach 60-tych pracowała na produkcji w ciastkarni Społem na ówczesnej Armii Czerwonej. Była skromna, cicha i pracowita. Jednak ludzie nie darowali jej, że miała za brata „głupiego Jasia". Zaszczuto ją wytykami, niewybrednym żartami i codziennym złośliwościami. I od tego czasu można było ją także spotkać na mieście z gromadką psów, niechlujnie ubraną ze nieobecnym spojrzeniem. Czasami też chodziła razem z bratem.
Niedawno usłyszałem, że w latach 90-tych nasz Jasiu przeniósł się na osiedle Kluczewo. Był tam, jak przez całe swoje życie - biedny i samotny. Szukając śladów dalszych losów pana Janka trafiłem prawdopodobnie na jego grób na stargardzkim cmentarzu.

Zmarł całkiem niedawno, bo w 2003 roku. Leży razem z siostrą, która jak wynika z tablicy zmarła w 1987 roku. Na tablicach nie ma dokładnych dat urodzin i śmierci.

Zaskoczony byłem porządnym stanem grobu rodzeństwa Garlickich. I wtedy skontaktowałem się z zakładem pogrzebowym. Tam potwierdzono mi, że mężczyzna Jan Garlicki leżący w grobie został pochowany na koszt miasta, a jego ostatnim miejscem pobytu było właśnie osiedle Kluczewo.

I taka jest garść moich wspomnień o Jasiu – stargardzkim celebrycie.

Mam nadzieję, że są ludzie, którzy mogą dołożyć jeszcze wiele interesujących informacji na temat naszego Jasia. Niewątpliwie słowa uznania należą się ówczesnym władzom miasta, które pochowały Go godnie, jak należało się tej nietuzinkowej i tragicznej postaci powojennego Stargardu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na stargard.naszemiasto.pl Nasze Miasto